Filmowanie lustrzankami, jak to się stało?


Prawdziwy boom na rynku filmowym rozpoczął się kilka lat temu. W krótkim czasie tysiące osób zaczęło interesować się filmowaniem i montażem video, większość jako hobby, ale też duża część zaczęła produkcję filmową traktować jako sposób na życie. Przemysł filmowy w krótkim czasie rozrósł się wielokrotnie. Zjawisko to spowodowane było z jednej strony rozwojem internetu, gdzie można było prezentować prace i zasięgnąć wiedzę na ten temat, a z drugiej ogromnym poszerzeniem się dostępności sprzętu.
Wraz z pojawieniem się aparatów cyfrowych, którym dodano funkcję filmowania, w jednym momencie praktycznie każdy wydając niewielką sumę, mógł stać się producentem filmowym. Ale jak to się stało, że takie zjawisko, które potocznie nazywamy „filmowaniem lustrzankami” zaistniało? I w jakim kierunku pójdzie przyszłość?
To Canon jest twórcą szerokiego zjawiska filmowania lustrzankami, dzięki swojemu aparatowi 5d MK2, który został zaprezentowany w 2008 roku. Mimo, że Canon wywołał ten trend jakby przez przypadek, przez lata, od 2008 roku, kiedy zaprezentował pierwszą filmującą lustrzankę (ok, wcześniej był Nikon, ale trudno nazwać tamten obraz użytecznym), sporo zarobił zarówno na sprzedaży puszek jak i obiektywów ze swojej serii EF, które stały się standardem w video. Była to rewolucja wśród filmowców chcących osiągnąć „kinową” plastykę obrazu, kolory oraz typowy ruch, znany ze srebrnego ekranu., która opanowała nie tylko segment semi – pro, ale także PRO, dość wspomnieć odcinki „House, MD” czy filmy pełnometrażowe jak „Cpt. Philips”.
Co było wcześniej?
Zanim rewolucja pochłonęła zmysły i umysły filmowców, aby osiągnąć cinematyczny obraz z małą głębią ostrości, trzeba było zainwestować minimum dziesiątki tysięcy zł w samą kamerę, i drugie tyle w osprzęt. W 2007 roku pojawiła się rewolucyjna kamera od Sony, model dotychczas używany przez niektórych filmowców weselnych, i niektóre telewizje EX1 oraz EX3. Była to o tyle rewolucja, że za rozsądne pieniądze (ok. 20 – 30 tys zł) oferowała po raz pierwszy pełne HD (osiągała ponad tysiąc linii!) z dobrą jak na tamte czasy plastyką i niezłym low-lightem. Oczywiście, aby uzyskać efekt małej głębi ostrości, którą znamy z kina należało dokupić przystawkę letus lub redrock, które kosztowały następne kilkanaście tysięcy. Konkurencja przyszła od Panasonica – model HPX500, który był pełną kamerą naramienną, Panasonic przecenił z 16 000 USD do 8000 USD, aby mogła konkurować z gwiazdą Sony. Kamery sporo się różniły, Sony był oparty o 3 matryce CMOS 1/2″, Panasonic 3 przetworniki CCD 2/3″. Sony była kamerą typu „handheld”, a Panasonic typu ENG, czyli pełną, naramienną kamerą reporterską. Panasonic HPX500, którego dobrze znam i na którym pracowałem kilka lat, górował nad Sony obrazkiem, nie irytował też artefaktami rolling shuttera, z którym do dziś większość producentów nie daje sobie rady. Obydwie kamery, a szczególnie Panasonic deklasował wszystko co było w tamtym czasie na rynku. dodajmy tylko, że HPX500 kosztowała, bagatela, 50 000 zł z osprzętem i to na promocji! Sama karta pamięci P2, których używała ta kamera, kosztowała ok. 3600 zł za 32 GB, dość powiedzieć, że mieściło się tam tylko 35 minut materiału. Takich kart miałem 9, ale tylko dzięki szczęśliwemu przypadkowi, że odkupiłem karty od właściciela sprzętu Panasonika, który wynajmował TVP kamery na IO w Pekinie, po czym za połowę ceny sprzedał na rynku.

Moja „pierwsza miłość”, Panasonic HPX500
W tamtym czasie nikt nie spodziewał się, że rewolucja nadejdzie tak szybko. W 2008 roku Canon zaprezentował lustrzankę dslr 5d Mark 2. Na początku nikt nie traktował możliwości nagrywania filmów przez ten aparat poważnie. Również Canon dodał tą funkcję najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z tego, jaką puszkę Pandory otworzył.
Nagle się okazało, że obraz, zarówno kolorami, plastyką, jak i ruchem, oraz tym, że przetwornik był bardzo duży w porównaniu do innych kamer , co dodatkowo dawało możliwość filmowania w bardzo płytkiej głębi ostrości, oraz wymianę obiektywów, które były relatywnie tanie, jasne i dobre, biję na głowę kamery reporterskie kosztujące 100 000 zł i więcej, do których obiektywy kosztowały kolejne 100 000 zł.

Canon 5d Mark II, źródło: flickr
Canon szybko dodał możliwość filmowania do niższych modeli 7d oraz serii x00d, dzięki czemu nawet amatorzy, z budżetem kilku tysięcy złotych mogli osiągać efekty, o jakich wcześniej się nikomu nie śniło w tym budżecie.
Panasonic szybko zauważył trend wypuszczając na rynek pierwszy poważny aparat filmujący, Lumix GH1 z matrycą 4/3″, który jak na tamte lata był rzeczywiście przełomowy i tani, a za sprawą miłego gentlemana z Rosji dostaliśmy garść hack’ów, które jeszcze poszerzyły możliwości filmowe aparatu. Aby nie zostać w tyle, Panasonic dodawał szybko kolejne modele, GH2, GH3, oraz pierwszy aparat filmujący i nagrywający wewnętrznie 4k, a mowa oczywiście o udanym GH4. Można tu wspomnieć także o wydaje się zamkniętym epizodzie kamerowym Panasonika, która miała łączyć możliwości filmowe lustrzanek i bezlusterkowców z ergonomią kamery, o modelu AF100, która jednak mimo iż była sporo droższa od serii GH, nie dotrzymywała im kroku w jakości obrazka.
Sony zaś wprowadził serię NEX, oraz serię kamer FS, którą kontynuuje, z dużymi sukcesami do dnia dzisiejszego, z bardzo udanymi FS700 i FS5.

Panasonic Lumix GH4, źródło: wikimedia commons
Co dalej?
Podczas gdy Panasonic i Sony nie spoczęły na laurach, wydaje się, że Canon przez lata nie wprowadzał nic nowego do swoich lustrzanek. Cały czas ten sam kodek i przetwarzanie obrazu, które tworzyły, mimo iż ładny wizualnie obraz, to z czasem przestarzały jeśli chodzi o zakres dynamiczny i szczegółowość. Tajemnicą Poliszynela jest fakt, że wszystkie lustrzanki, nawet w trybie Full HD 1080, osiągają rozdzielczości co najwyżej HD (720p). Mozliwości lustrzanek Canona bardzo poszerzył analogiczny hack, jak w Panasoniku, tu nazywany Magic Lantern, który dodał wiele funkcji, w tym filmowania w plikach RAW, które dają znacząco większą możliwość obróbki kolorystycznej filmu. Niestety projekt upadł, prawdpopdobnie nie bez udziału Canona, który wprowadził nowe wersje oprogramowania do lustrzanek, na których hack już nie działa, nowych zaś wersji Magic Lanterna nie ma.
Oczywiście pojawiły się modele 1dc oraz 1dx, które filmują w rozdzielczości 4k, ale budżet potrzebny aby w nie zainwestować jest znacznie wyższy. Canon stworzył więc nową linię kamer, serię „C”. Kamery wyróżniające się wspaniałą plastyką obrazu i kolorystyką, świetnym low – lightem, pracujące na przetwornikach s35 (mniejszych niż fotograficzna pełna klatka 35mm), ale z wysokimi cenami, i specyfikacją zawsze odbiegającą od konkurencji, szczególnie jeśli chodzi o filmowanie w 4k oraz max. ilość rejestrowanych klatek na sekundę.
Sony zaś aby zostać liderem wprowadziło na rynek bardzo udaną serię a7, spośród której szczególnie a7s i a7sII podbiły sprzedaż zarówno aparatów jak i obiektywów. Sony jako pierwsze spowodowało migrację od systemu Canona filmowców zmęczonych czekaniem na nowe modele, które coraz bardziej odstawały od konkurencji. Sony przysłuchiwało się wszystkim potrzebom filmowców i wprowadziło prawie wszystkie w życie. Przede wszystkim zastosowało matrycę z małą ilością pikseli, co w połączeniu z silnym oprogramowaniem odszumiającym stworzyło potwora „low-light monster”, do tego dodało możliwość filmowania w 4k (mark II wewnętrznie) oraz możliwość nagrywania materiału slow motion 120 klatek.
Można by tu jeszcze wspomnieć o firmach BlackMagic Design oraz producenta kamer KineMini, ale należą one do specyficznych kamer filmowych, o bardzo dużym, pożądanym zakresie tonalnym, ale przystosowanymi raczej do planu filmowego niż typowego reportażu.

Canon C100 źródło: wikimedia commons
Przyszłość
Możemy spodziewać się jeszcze niższych cen, jeszcze większych zakresów tonalnych, jeszcze większej ilości klatek, ale jak widać postęp nie idzie jednak tak szybko, wstrzymywany przez potentatów rynkowych, które zgodnie z zasadą „nie rób sobie konkurencji” oszczędnie operują nowościami.
Najwięcej można obiecywać sobie po Sony oraz Panasoniku, do niedawna najważniejszych w branży filmowej. Sony dąży do jak największej sprzedaży swoich obiektywów, na których najwięcej się zarabia, więc wprowadza nowości najszybciej, a dzięki posiadaniu najnowocześniejszego działu przetwarzania obrazu ma do dyspozycji najnowsze przetworniki. Panasonic jest zamknięty w relatywnie małym przetworniku 4/3″ w porównaniu do innych, więc również będzie dążył do dominacji przynajmniej w niektórych parametrach, możliwe że będzie pierwszym producentem oferującym 6k wewnętrznie.
Samsung prawdopodobnie wycofa się z produkcji bezlusterkowców, mimo bardzo udanego modelu NX1, o którym jeszcze nie wspominaliśmy, a który jednak zanotował zadawalających rozmiarów sprzedaży.
Po Canonie możemy się spodziewać bardzo ostrożnego dozowania nowości, można się domyślać, że wciąż najwięcej będą oferować w drogiej linii „C”, oraz serii 1dc oraz 1dx. Canon wciąż jest właścicielem najpopularniejszego systemu EF, oraz subiektywnie najlepszego obrazka, więc nie będzie się spieszył ze zmianami.
W dalszej przyszłości możemy się spodziewać aparatów z przetwornikami osiągającymi ogromne zakresy tonalne, zlikwidowany zostanie zapewne rolling shutter, pojawią się tanie kamery nagrywające w 1200 klatkach, oraz w jakości RAW. Również zapewne pojawią się kamery dające możliwość ustawienia wszystkich parametrów w post produkcji (ostrość, bokeh, balans bieli, itd). Czy tak będzie w rzeczywistości? Czas pokaże!